Błoto
HILARY JORDAN
Wydawnictwo Otwarte
Takiego zakończenia pragniemy, ty i ja. Oczywiście jest ono nieprawdopodobne, ale możliwe. Gdyby ten człowiek pracował i modlił się wystarczająco mocno. Gdyby był uparty, a do tego miał szczęście. Gdyby naprawdę miał w sobie blask.
W tle widzimy pola pełne białej bawełny, którą trzeba zasadzić, wyhodować, a na koniec zebrać. Przecież od tego mamy ludzi. I muła. Ale muł jest bardziej cenny od czarnego człowieka, on może się jeszcze przydać. A w środku tego wszystkiego poznajemy Laurę. Młodą kobietę wychowaną w mieście pełnym wygód, która pewnego dnia poznaje Henrego, weterana wojennego. W wyniku wielu zdarzeń, Laura wraz z rodziną ląduje na odludziu, w krainie bez bieżącej wody, elektryczności i dostępu do świata. Zupełnie sama musi zmagać się z niewygodami, okrutnym teściem i wszechobecnym błotem. I choć wydaje się to błahe, to każda kolejna minuta zmagań bohaterki z żywiołem, brakiem wsparcia i zrozumienia czy z wąskimi umysłami ludzi przyprawia o ciarki.
Nie była to łatwa książka z wielu powodów. Zanim mnie wciągnęła, chwilkę to trwało. Ale jak już wciągnęła - przepadłam. Pierwsze sto stron "męczyłam" prawie 3 miesiące. Całą resztę przeczytałam w jeden dzień i nie żałuję. Powieść porusza wiele, mimo upływu czasu, nadal kontrowersyjnych tematów. Bolączek, które, wydawałoby się, już nie powinny być tak dotkliwe. Przewin i nierówności, ciągle szeroko omawianych i dyskutowanych, które miały być jedynie reliktem przeszłości. A mimo to dalej są spotykane na każdym kroku. I choć akcja toczy się w latach 40. i 50. XX wieku wydaje się, że to wcale nie było tak dawno.
Poza rasizmem czy seksizmem w społeczeństwie równości, obalany jest też mit idealnego rodzicielstwa, gdzie ojciec, jako głowa rodziny, zawsze postępuje sprawiedliwie, jest bohaterem dla swoich dzieci i wszyscy podporządkowują się jego autorytetowi. Odkrywamy nową definicję słowa okrucieństwo. Poznajemy różne obrazy macierzyństwa, a odpowiedź na pytanie, jak daleko matka jest w stanie posunąć się dla swojego dziecka, nigdy nie była tak bardzo poza naszym zasięgiem. Bo co jeszcze, poza swoim zdrowiem, życiem, czasem, sercem, matka może poświęcić? Cały świat...?
Większość moich odczuć jest związana z dalszymi fragmentami fabuły, których nie chcę Wam zdradzać. Stąd mogę Wam jedynie polecić książkę bardzo serdecznie, jeśli jednak jesteście bardzo wyczuleni na cierpienie i mocno je przeżywacie nawet na kartach książki, lepiej przed czytaniem wypijcie trochę melisy z miodem. Idealnie pasuje mi tu cytat z Pana Lodowego Ogrodu Grzędowicza:
Nie lekceważ szeptów i szelestów trawy
Nie lekceważ iskier niesionych przez wiatr
Pożoga jest chwiląI bezmyślnym gniewem
Pozostaną szare od popiołu zgliszcza
I tylko ból będzie płonął bez końca.
Czeka na mnie na półce, ale teraz boję się po nią sięgnąć...
OdpowiedzUsuńJest to piękna, ale ciężka książka. Myślę, że jeśli chcesz po nią sięgać, to zrób to wtedy gdy będziesz miała czas na refleksję, nic nie będzie Cię rozpraszało, a głowa będzie świeża i wypoczęta. Naprawdę warto ją przeczytać ;)
UsuńBuziaki!