Dzisiaj nieco inaczej niż zwykle. Nie o książkach, a o sporcie - w końcu nie samymi książkami człowiek żyje 😉 Zacznę od pewnego wyznania - jestem kanapowcem. Gdyby to było możliwe, co najmniej jeden dzień w tygodniu spędzałabym w łóżku z książką. Jednak nie od dziś wiadomo, że w zdrowym ciele zdrowy duch. A aby ciało było zdrowe, trzeba o nie dbać, a rozsądne uprawianie sportu zdecydowanie się do tej kategorii zalicza. Dlatego, aby podzielić się z Wami kolejnym wycinkiem mojego życia, mam dla Was krótki post o mojej przygodzie ze sportem 👧
Sport wciąga i uzależnia, wiadomo to nie od dziś. Nie jestem lekarzem, ale nawet ja wiem, że uprawianie sportów podnosi poziom hormonów szczęścia - serotoniny i endorfin. Do tego jesteśmy lepiej dotlenieni, polepsza się kondycja, a jak się postaramy to pozbędziemy się zadyszki podbiegając później do autobusu 😉 Z tych powodów też postanowiłam porzucić siedzący tryb kanapowca i po całym dniu przesiedzianym w pracy, rozruszać nieco mięśnie.
Zaczęło się od krótkich przebieżek i krótkich wybiegań. Później przyszła pora na cross dla początkujących i basen. Z czasem sięgnęłam po dłuższe dystanse i teraz jeśli minimum 2 razy w tygodniu porządnie się nie zmęczę, czuję jak mięśnie wołają "użyj nas, użyj nas!" 😉
Ostatnio aby się sprawdzić, pobiegłam w Biegu Firmowym w Warszawie. Tym kolegom i koleżankom z firmy, którzy mnie w to wciągnęli, mam do powiedzenia jedno słowo - DZIĘKUJĘ.
Na czym polegał bieg? Co to za impreza? Po co to wszystko?
Bieg Firmowy organizowany jest od 2013 roku w dwóch miastach, Warszawie i Wrocławiu przez Fundację Everest. Co edycję wybieranych jest kilku podopiecznych fundacji, na leczenie i rehabilitację których przekazywane są zebrane środki. W tym roku biegliśmy dla piętnastoletniego Patryka i trzynastoletniego Piotrka - więcej o chłopcach przeczytacie TUTAJ. Bieg ma formułę sztafety 25 km, w której biegnie piątka zawodników (5x5 km). Udział mogą zgłaszać Wasze firmy, wykupując miejsce dla drużyny. Choć liczba drużyn jest ograniczona, miejsca starczy dla każdego.O zestawie startowym, trasie na Fortach Bema i kwestiach technicznych nie będę się rozpisywać - wszystkie informacje o bieżących i minionych biegach znajdziecie na stronie organizatora.
Czy warto wziąć udział w takim wydarzeniu?
Mogę jednoznacznie odpowiedzieć - WARTO. Życiówki często są osiągane właśnie na takich imprezach, gdzie biegniemy w grupie - podobno osiągnięte wyniki są nawet o 10% lepsze niż przy biegu sam na sam ze sobą! Ale nie tylko biegniecie. Przesuwacie też swoją granicę. Rywalizujecie z innymi drużynami, wbrew nie zawsze sprzyjającym warunkom pogodowym pokonujecie swoje ograniczenia. A tutaj dodatkowo robicie coś dobrego nie tylko dla siebie.Czy napisałam wszystko? Nie. O takich tematach - podobnie jak o książkach, mogłabym rozprawiać godzinami. To, jak daleko jesteśmy w stanie przesunąć granice własnych możliwości jest fascynujące i porywające. Sami często nie zdajemy sobie sprawy, na jak wiele nas stać. Nie bez powodu wspominam o tym biegu i to nie tylko dlatego, że wzięłam w nim udział. Jak już wspomniałam, jest to bieg charytatywny - poza scaleniem zespołu i zacieśnianiem więzi w firmie czy sprawdzeniem swojej kondycji, wspieracie szczytny cel. Dlatego jeśli w Waszej okolicy będzie organizowany podobny twór - nie wahajcie się ani chwili. Nie chodzi tylko o wynik - w tym czasie nawet przeszlibyście trasę w szybkim tempie. Chodzi o Wasze chęci, zaangażowanie i poświęcenie oraz dobrą zabawę. W takim układzie wszyscy wygrywają.
To co? Idziemy pobiegać? 😉
Wasza K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz