czwartek, 4 października 2018

#51 Wojna, która ocaliła mi życie KIMBERLY BRUBAKER BRADLEY


Jak wiele wynosimy z domu? Jak dużo obrazów, poglądów, nawyków wchłaniamy razem z "mlekiem matki"? Nigdy specjalnie się na tym nie zastanawiałam - raz na jakiś czas drobne różnice w rozumowaniu wychodziły w szerszym lub węższym gronie, ale nigdy nie było to coś palącego czy natarczywego. Co jednak wyprowadza nas z błędu? O tym wszystkim już dzisiaj!


Wojna, która ocaliła mi życie
KIMBERLY BRUBAKER BRADLEY
Wydawnictwo Entliczek

W głowie usłyszałam wrzaskliwy głos mamy: "Ty wstrętny śmieciu! Plugawy wyrzutku! Nikt cię nie chce z tą ohydną stopą!". Ręce zaczęły mi drżeć. "Śmieć. Plugastwo. Wyrzutek".
Pierwsze zderzenie ze ścianą? Gdy przyszedł czas zamieszkać z zupełnie obcymi osobami. I tu się nagle okazało, że wszyscy wszystko robią inaczej! Każda mama składa pranie na swój sposób, każdy tata inaczej klepie kotlety, a babcie chodzące na jogę i fitness to nie mit 😉 Ale jaki ma to wszystko związek z książką Kiberly Brubacker Bradley?


Z domu wynosimy nie tylko dobre rzeczy, ale również te złe. Jeśli jesteśmy wychowywani na małe duchem, smutne, zakompleksione istotki, często na takie właśnie wyrośniemy - szczególnie, gdy nie mamy punktu odniesienia. Wyobraźcie sobie, że nie znacie innego świata niż cztery ściany mieszkania: bez internetu, telefonu, ba!, bez znajomych i rodziny, koleżanek w szkole i kolegów z basenu, którzy dawaliby Wam jakikolwiek pogląd na świat. Nawet najmocniejszy charakter i silna wolna będzie wystawiona na ciężką próbę, z której może nie wyjść zwycięsko. To troszkę jak z astronomią czy geografią: od dziecka mówi się nam, że Ziemia jest okrągła. Do tego podaje nam się różne logiczne wyjaśnienia, zdjęcia z kosmosu, różne teorie. Większość z nas nie jest w stanie tego zweryfikować - mogłoby to być oszustwo. Przecież przez wiele lat wcześniej wierzono, że ziemia jest płaska, jakiś dowód zawsze się na to znalazł i ludzie też w to wierzyli. A gdyby tak dzisiaj nam powiedziano, że tak właściwie Ziemia to wielobok, który na krawędziach ma spiętrzenia, zaś z kosmosu wygląda jak duże, odległe serce - jak mielibyśmy to zweryfikować? Przecież nie zmierzymy tego linijką, a nie możemy wierzyć oczom - w końcu jak?


I tu pojawia nam się nasza Ada - dziesięciolatka, która całe życie spędziła w odosobnieniu, odcięta od świata, przez całe życie traktowana jak wyrzutek, śmieć, osoba winna swojego kalectwa. Nie tylko nie chodzi do szkoły - nie opuszcza mieszkania swojej matki, a jedyny kontakt z otoczeniem ma podczas wyglądania z okna, gdy w oddali ulicami miasta śpieszą sąsiedzi i inni przechodnie. Dzięki (aż trudno mi tu użyć tego słowa, ale dokładnie tak jest) pogorszeniu ataków niemieckich w trakcie II wojny światowej, Ada wraz z młodszym bratem Jamiem ewakuują się poza Londyn, na wieś, gdzie trafiają do domu Susan. Samotna, bezdzietna kobieta przyjmuje ich pod swój dach i powoli, krok po kroku, stara się naprowadzić ich życie na właściwy tor. Buduje ich osobowości, poczucie własnej wartości, kompas moralny. Uczy ich tego wszystkiego, co dla nas dzisiaj (i ówcześnie również) jest logiczne i niewyobrażalnie podstawowe. Czym jest łazienka? Czy można spać w domu i mieć ciepło? Czy gdy się skaleczysz w ramach kary masz być zamykana w szafce? Czy wszystko jest naszą winą? Czym jest patriotyzm? I czy warto dla kogoś zginąć?

Piękna, acz smutna i dramatyczna historia z zaszytym obrazem patriotyzmu. Boleśnie uświadamia nas kształtuje nas to, co wynosimy z domu i wypijamy z mlekiem matki. Pokazuje również jak ważna jest nadzieja, a to co mamy w nas może zwyciężyć wszelkie przeciwności. Bardzo pouczająca, ale i budująca historia, która odsłania przed nami meandry wojny i dorastanie dwójki dzieci pozbawionych mentalnego wsparcia, postrzeganie upośledenia ciała przez pewnych ludzi (co niestety do dzisiaj ma miejsce). W tle toczy się wojna, która zarazem warunkuje całą akcję i narzuca tryb życia bohaterów powieści. Każda kolejna linia jest mądrze przemyślana i nie ma scen drastycznych, jednak dla małych dzieci zdecydowanie się nie nadaje. Co dojrzalsi 12- czy 13-latkowie może zrozumieją ogrom zniszczeń psychicznych, jaki poznajemy w książce, jedna dla młodszych opowieść może być zbyt drastyczna i szokująca.

Najlepsza rekomendacja? Bardzo płakałam, wzruszyłam się nie raz i nie dwa. Kroiło mi się serce, odzywała się chęć walki, a łza leciała za łzą - po prostu to piękna historia.

Co myślicie o takich powieściach dla dzieci? Warto dzielić się z nimi takimi opowieściami od małego?

Wasza K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz