Zdarza Ci się kiedyś iść gdzieś samemu? Do kawiarni, kina, na siłownię czy wydarzenia, na których nie znasz nikogo z uczestników? Może rezygnujecie z jakiegoś wyjścia, które mogłoby Was zainteresować, ponieważ nie chcecie się tam pojawić bez towarzystwa? Na ostatnim spotkaniu autorskim z Aleksandrą Marininą poznałam młodą kobietę, z którą - gdyby nie miłość do kryminałów - prawdopodobnie nigdy byśmy się nie spotkały. Nasza rozmowa na ten temat dała mi do myślenia. Zazwyczaj kiedy idziemy na tego typu wydarzenie z grupą znajomych, nie szukamy kontaktu z innymi - przecież mamy siebie. Nie otwieramy się na nowe znajomości, nie szukamy obcych opinii. W końcu mamy swoje. Zacznę od banału, który na pewno wiele razy słyszeliście, a który niestety sama zbyt często traktuję po macoszemu.
Najbardziej rozwija nas to, co każe wychodzić poza naszą strefę komfortu.
Jest w tym tyle samo prawdy, co w każdej frazie tego typu - każdy wyczyta z niej to, co chce. Dla mnie wyjściem poza strefę komfortu było kiedyś samotne - czy też samodzielne, każdy widzi to inaczej - wyjście do kina czy na kawę. Większość ludzi dookoła przychodzi grupami, parami, ze znajomymi czy w sprawach biznesowych. Kiedyś twierdziłam, że dla mnie to niezręczne. Po tym jak pierwszy raz poszłam sama do kina, w przeświadczeniu, że tak nie wypada odkryłam, jaka to radocha. I że wbrew wielu stereotypom nie ma w tym nic złego czy nieciekawego. Poczytanie przy pysznej kawie, w cichym kąciku ulubionej Kawiarni Kameralnej? Cały rząd tylko dla mnie w małym kinie z alternatywnymi filmami? Spontaniczny spacer po nieznanych zakątkach mojego miasta albo spotkanie autorskie z nieznanym pisarzem? Czemu nie?
I choć temat nieco mnie wciągnął i kolejne akapity pójdą w nieco inną stronę, niż pierwotnie planowałam, jest coś, czego nie mogę pominąć - wiecie jaką fantastyczną zaletę mają wyjścia solo? To idealny sposób, aby poznać nowych ludzi - zmienić nastawienie, poszerzyć horyzont czy po prostu umilić sobie i komuś dzień. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że po zakończeniu edukacji liczba poznawanych osób drastycznie spada, zaś znajomości przerzucamy z tych "realnych" na karb komunikatorów i telefonów. Te w większości jednak nie przenoszą mimiki, gestykulacji, tonu głosu - relacje rzeczywiste i spotkania twarzą w twarz są nie do przecenienia. A czy jest lepszy sposób od wyjścia z domu w ulubione miejsce czy interesujące, aby poznać kogoś o podobnych zainteresowaniach?
W natłoku codziennych zadań, szumu informacyjnego w domu czy pracy, dopiętym co do dnia grafiku i liście zadań do wykonania, trzeba mieć czasem chwilę, aby się wyłączyć, wyciszyć. Wszystko sobie poukładać albo po prostu przez moment nie myśleć, nie planować i nie analizować. Cały dzień słuchamy radia, telewizji, innych ludzi - a kiedy masz czas aby posłuchać siebie?
I tylko dodam - nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam wyjścia z przyjaciółmi, bliższymi i dalszymi znajomymi, rodziną - tyle że zwyczajnie mogą nie mieć czasu. Nie zawsze grafiki się zgrywają, a wiadomo że każdy z nas ma pracę, szkołę czy inne zobowiązania albo po prostu - inne zainteresowania. Jeśli mam przyjaciela, któremu twórczość pisarza fantastyki po prostu "nie podeszła", to nie będę go wbrew woli ciągnąć na spotkanie autorskie. Jeśli moja siostra była już na danym filmie w kinie i się jej nie spodobał, nie będę ciągnęła jej drugi raz, bo chcę go zobaczyć. Jeśli przyjaciółka jest na diecie, a mam ochotę na ulubione pączki z karmelem, to przecież nie zaciągnę jej do cukierni!
Zachęcam Was do podróży - w poszukiwaniu nowych znajomości, nieznanych miejsc czy po prostu chwili oddechu - i mam do Was pytanie: kiedy ostatnio poszliście gdzieś sami?😉
Wasza K.
I choć temat nieco mnie wciągnął i kolejne akapity pójdą w nieco inną stronę, niż pierwotnie planowałam, jest coś, czego nie mogę pominąć - wiecie jaką fantastyczną zaletę mają wyjścia solo? To idealny sposób, aby poznać nowych ludzi - zmienić nastawienie, poszerzyć horyzont czy po prostu umilić sobie i komuś dzień. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że po zakończeniu edukacji liczba poznawanych osób drastycznie spada, zaś znajomości przerzucamy z tych "realnych" na karb komunikatorów i telefonów. Te w większości jednak nie przenoszą mimiki, gestykulacji, tonu głosu - relacje rzeczywiste i spotkania twarzą w twarz są nie do przecenienia. A czy jest lepszy sposób od wyjścia z domu w ulubione miejsce czy interesujące, aby poznać kogoś o podobnych zainteresowaniach?
W natłoku codziennych zadań, szumu informacyjnego w domu czy pracy, dopiętym co do dnia grafiku i liście zadań do wykonania, trzeba mieć czasem chwilę, aby się wyłączyć, wyciszyć. Wszystko sobie poukładać albo po prostu przez moment nie myśleć, nie planować i nie analizować. Cały dzień słuchamy radia, telewizji, innych ludzi - a kiedy masz czas aby posłuchać siebie?
I tylko dodam - nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam wyjścia z przyjaciółmi, bliższymi i dalszymi znajomymi, rodziną - tyle że zwyczajnie mogą nie mieć czasu. Nie zawsze grafiki się zgrywają, a wiadomo że każdy z nas ma pracę, szkołę czy inne zobowiązania albo po prostu - inne zainteresowania. Jeśli mam przyjaciela, któremu twórczość pisarza fantastyki po prostu "nie podeszła", to nie będę go wbrew woli ciągnąć na spotkanie autorskie. Jeśli moja siostra była już na danym filmie w kinie i się jej nie spodobał, nie będę ciągnęła jej drugi raz, bo chcę go zobaczyć. Jeśli przyjaciółka jest na diecie, a mam ochotę na ulubione pączki z karmelem, to przecież nie zaciągnę jej do cukierni!
Zachęcam Was do podróży - w poszukiwaniu nowych znajomości, nieznanych miejsc czy po prostu chwili oddechu - i mam do Was pytanie: kiedy ostatnio poszliście gdzieś sami?😉
Wasza K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz