piątek, 6 lipca 2018

Muzeum Chopina, czyli jak spędzić produktywną niedzielę w zacnym gronie #KlawaWarszawa 1

Ostatnio w weekendy na moim Instagramie zarzucam Was tonami relacji z różnych miejsc w Warszawie, które odwiedzam. Najświeższym punktem było Muzeum Fryderyka Chopina. Czy było warto? Czy polecam zwiedzić? I jaki związek ma to ze zmianą domeny? O tym już za chwilę!


Muzea dawniej kojarzyły mi się z nudnym sprintem między eksponatami, z pokoju do pokoju i przez kilka sal. Szkolna wycieczka przez sale pełne kurzu, wyszczerbionych tarczy i resztek skorup. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby został spełniony jeden warunek - interesowałoby mnie to. A w większości przypadków tak nie było. Kiedy się zmieniło moje podejście do tego typu ekspozycji? Pamiętam do dzisiaj wystawę strojów szlacheckich w poznańskim Muzeum Narodowym. Zachwyt, błysk w oku i ekscytacja każdym kolejnym manekinem. Dlatego postanowiłam podzielić się z Wami moim ostatnim odkryciem, które po latach wróciło do mnie z pompą i nową energią - oto kilka słów o Muzeum Chopina w Warszawie.

W Muzeum znalazłam się przypadkiem. Gdy jedna z moich dziewczyn była w Warszawie, padło akurat na to. Przecież tego miejsca jeszcze nie zwiedzałyśmy - raz kozie śmierć. I to był strzał w dziesiątkę!
Siedziba Muzeum Chopina znajduje się przy ulicy Okólnik 1 w Warszawie, w Zamku Ostrogskich, który znajdziecie też pod nazwą Pałacu Gnińskich. Budynek powstał w XVII wieku, od 1858 roku był siedzibą Instytutu Muzycznego, od 1919 zmienił nazwę na Konserwatorium. Prawie całkowicie zniszczony w trakcie Powstania Warszawskiego, na przełomie lat 40. i 50. został odbudowany w formie, którą utrzymuje do dzisiaj. Już od pierwszego spojrzenia na fasadę i stojącą przy wejściu warszawską Złotą Kaczkę poczułam przemożną ochotę, aby tam wejść. A jak już weszłam - nie chciałam wychodzić!


Rodem Warszawianin, sercem Polak, a talentem świata obywatel Fryderyk Chopin*

Co mamy tu nietypowego? Inna jest forma, która ma zachęcić jak największą grupę odbiorców. Ciężko mi było wyobrazić sobie, jak nie pomijając żadnego aspektu przedstawić życie, które kręciło się wokół muzyki. Kompozycje, koncerty, filharmonie, audytoria, a w nich rozbrzmiewające mazurki, polonezy,nokturny, ballady, etiudy, sonaty... Jak to oddać? Zapisy nutowe? Są. Zabytkowe fortepiany? Są. Meble, osobiste drobiazgi, ubrania, zapiski? Są. W takim razie czym się to miejsce wyróżnia? Jednym słowem - multimediami. W każdym pomieszczeniu znajdują się ekrany, które wyświetlają nam filmy, reportaże, wywiady, wyciągi z dokumentów o Fryderyku. Jakby tego było mało, w muzeum jest sala, w której odtwarzane są interpretacje twórców z Konkursów i Koncertów Chopinowskich. Samogrające fortepiany czy salki z reportażami i instalacjami również robią wrażenie. Jednak moje dwa ulubione elementy poszły krok dalej. Mowa oczywiście o "bańkach" muzycznych i sali z utworami.

W sali z utworami spędziłam drugie tyle, co w pozostałej części budynku. Co nas w niej tak zainteresowało? Pomieszczenie podzielone jest na sekcje z typami utworów. W każdej z nich znajduje się ławeczka i ogromny ekran dotykowy, na którym wybieramy utwory, które następnie są nam odtwarzane. Przekrój dostępnej muzyki jest tak szeroki, że nie wiem, czy udałoby się przesłuchać całe spektrum w trakcie choćby całodziennej wizyty. Podobnie działają zlokalizowane między eksponatami bańki muzyczne - wygodne siedzenie, przezroczyste ściany (można oglądać okoliczne plansze i drobiazgi) i całkowite wyłączenie ze świata. Ja poczułam się w tak, jakby muzyka spływała prosto do środka, z pominięciem uszu.

Czy polecam? Jak najbardziej! Możecie poznać Chopina nie tylko z perspektywy suchej biografii, ale również z listów, które wymieniał z bliskimi, z osobistych zapisków, z opowieści znajomych, ale przede wszystkim - przez to, co mu w duszy grało. I to dosłownie. Czy jest lepszy sposób?

...

Jest to pierwsza publikacja, odkąd zmianie uległa nazwa domeny i mój Instagram. Co i jak i dlaczego? Znacie takie powiedzenie, że jak kobieta diametralnie zmieni fryzurę, to niedługo zmieni swoje życie? Coś w tym jest. I ja, choć włosów nie ruszałam, postanowiłam coś zmienić, ponieważ zmiana zaczyna się w środku. Nie chcę się ograniczać nazwą i szufladkowaniem, że "jak Kasia lubi czytać" to tylko czyta i już. I żaden raport Biblioteki Narodowej nie sprawi, że nasze szokujące 37 czy 38% czynnie czytających stanie się bardziej realne.

Dlatego - ponieważ uwielbiam swoje miasto (choć dawniej była to relacja love-hate) - chcę je Wam nieco przybliżyć. Zwiedzić kilka mało znanych zakątków, historycznych perełek, tajemniczych ogrodów, inspirujących miejsc, których nie znajdziecie w większości przewodników. Dzisiaj zaczynam od miejsca, które często jest omijane i marginalizowane z racji stereotypu nudnego muzeum. Mam nadzieję, że przekonałam Was do odwiedzenia Muzeum Chopina w Warszawie i dodam na koniec, że w niedzielę wstęp jest wolny, więc nic nie tracicie - możecie tylko zyskać.

Pamiętajcie, Warszawa jest klawa!
To co, kiedy się widzimy?

Wasza K.

* fragment nekrologu Chopina opublikowany przez Kamila Cypriana Norwida

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz