DAMA W LUSTRZE
Virginia Woolf
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Jego myśli nie potrafiły znaleźć żadnych czystych, nowych słów, które nie byłyby jeszcze wymiętoszone i zwiotczałe od ciągłego używania przez innych.
Krótkie formy zazwyczaj do mnie nie przemawiają. Zanim zdołam się porządnie wkręcić, już się kończą. A ja lubię dobrze poznać bohatera, wszystkie strony jego charakteru, spojrzeć na świat z jego perspektywy, czyli - jak to ładnie ujęła Lee Harper w "Zabić drozda" - wejść w buty bohatera i chwilę w nich pochodzić. Stąd gdyby nie polecenie na klubie książkowym przez Justynę z Krótkiej Przerwy nie sięgnęłabym po Damę w lustrze. Co mogę powiedzieć po lekturze? Bardzo podoba mi się mnogość form, jakie przybrały cechy poszczególnych bohaterów. Możemy zaobserwować paradę najróżniejszych zabiegów literackich, które przedstawiają postacie, pełną gamę emocji i uczuć. Wiodące są przemyślenia wewnętrzne, zaś nawet najprostszym czynnościom nadany został głębszy sens.
Jeśli chodzi o styl najbardziej w oczy rzuciły mi się długie, wielokrotnie złożone zdania. Bez bicia przyznaję, że czasem musiałam się cofać, żeby zrozumieć całość i ponownie objąć całe zdanie oraz jego sens. Nie jest to jednak styl naukowy ani specjalistyczny, jak na przykład u Remigiusza Mroza - wszystko można zrozumieć bez słownika czy podręcznego wyciągu z żeglarstwa, kodeksu prawa karnego czy 100 sposobów na wiązanie węzłów. Tekst tętni życiem, a chociaż to tylko bohaterowie, to wyglądają do nas z kart opowieści, nie są papierowi. Ich różnorodność zachwyca, a bardzo mnie uderzyło to, jak bardzo jesteśmy istotami społecznymi, uzależnionymi od innych ludzi i ich opinii.
Pisarka przedstawiła nam całą gamę emocji, głównie dzięki przyjęciu różnych perspektyw. Opowiadania każdy zinterpretuje po swojemu i znajdzie bohatera, który jest mu najbliższy: niepewną siebie damę, roznamiętnionego dżentelmena czy doświadczonego starszego człowieka, który swoje już przeżył. Myślę, że większość bohaterów znalazła się w kluczowym momencie swojego życia, z którego nie są do końca zadowoleni; w miejscu, w którym muszą podjąć decyzję, co dalej. Czy zainicjować jakąś akcję? Dalej trwać w stagnacji i godzić się na wszystko? Dalej wierzyć w utracone złudzenia? Czekać co los przyniesie? A może zignorować swoje potrzeby i zachować się, jakby nigdy nie istniały? Różnią się od siebie decyzjami, jakie podejmują - którą drogę wybrać? Wielokrotnie robią dobrą minę do złej gry. Jednak dzięki nim poznajemy wiarę w lepsze jutro i równowagę na świecie, pasję, zblazowanie, konsternację. Zakompleksienie, zdumienie, rozczarowanie. Zauroczenie i zaangażowanie. Ale moim ulubieńcem jest nadzieja. To ona dodaje sił, mobilizuje do walki, wynagradza poświęcenie i pokazuje, że warto żyć nawet, jeśli nie zawsze spełnia obietnice.
Wraz z kolejnymi rozdziałami poruszałam w głowie kolejne aspekty swojego życia i jedno jest pewne - nie jest to książka, która przejdzie bezrefleksyjnie.
Pozdrawiam Was i zapraszam do czytania - #bowarto !
Wasza K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz